HASZCZAKI

Syberian Husky - nasz ulubieniec


#1 2011-10-01 10:10:20

Sophyaa

Użytkownik

Zarejestrowany: 2011-10-01
Posty: 3
Punktów :   

Osowiałość i ucieczki

Witam serdecznie
Od lipca jestem posiadaczką cudnego psiaczka. Ma w tej chwili 4,5 miesiąca. Do chwili obecnej nie miałam z nim żadnych problemów. Piesek szczęśliwy, grzeczny, wybiegany i o dziwo posłuszny. To mój pierwszy pies i tak wiem, że rzuciłam się na głębokie wody od pierwszego kopa. Pies nie pochodzi z hodowli. Kupiliśmy go na giełdzie, tak wiem nie powinno się tego robić w ten sposób. Fenris był strasznie mały jak na swój wiek, bardziej przypominał kotka niż psa, lekarzowi który go zaszczepił bez odrobaczenia powinnam krzywdę zrobić chyba, bo po 3 dniach nie miał siły po schodach zejśc, szybka interwencja do weterynarza i dało się go odratować. Tak kupując go dostałam książeczkę szczepień, więc teoretycznie wszystko było ok. Był bojaźliwy do tego stopnia, że mlode koty które przyszły od sąsiadów w odwiedziny zestresowały go na tyle, że nie mógł dojść do miski. Po prostu przed nimi uciekał. Uciekał też i kulił się jak słyszał szczekającego dorosłego psa, powoli małymi kroczkami zaczął nabierać pewności siebie i po 3 dnisch wizyt kotów to on rządził miską strasznie byłam z niego dumna. Pies początkowo trzymany był w domu, po prostu był za słaby żebym mogła go ze spokojnym sumieniem zostawić na dworze. W sumie przyniosło to zadziwiające efekty, bo po tygodniu już nie załatwiał się w domu. Nawet w nocy jeżeli potrzebował wyjść ściągał z któregoś z nas kołdrę lub lizał po nogach, żeby go wypuścić. Problemy zaczęły się w momencie kiedy znajomi podrzucili mi na przechowanie swój zwierzyniec. Malamuta dokładnie w tym samym wieku 7 miesięcznego Yorka i kota. W Fenrisa jakby piorun strzelił, wydawało się ,że zapomniał wszystkiego czego się do tej pory nauczył. Malamut był u nas 3 tygodnie, york 2 miesiące, kot cóż zadomowił się na tyle, że został. Ich zabawy doprowadzały wszystkich do łez. Jedli z jednej miski, spali przytuleni a na spacery jeżeli szliśmy na pieszo kot wybierał się razem z nami. Niestety pomijając fakt, że mieszkamy na wsi szaleńcy jeżdżący bezmyślnie to chyba norma i 4 dni temu ktoś Ryśka- kota znaczy przejechał. Pierwszy dzień Fenris spokojnie czekał, ale kolejne to była masakra. I jest coraz gorzej. Fenris skomli bez opamiętania. Czasami kiedy chciał wejść do domu piszczał, więc to był znak, że potrzebuje towarzystwa. Zrobił się osowiały. Od dawna nie spał w domu przeznaczyliśmy dla niego jedno z pomieszczeń gospodarczych, więc do domu wchodził raczej dla towarzystwa. Nie nie zamykamy go tam ma po prostu swój własny osobny pokoik chociaż woli i tak przed drzwiami leżeć. W tej chwili śpi w domu znowu, bez względu na to ile czasu poświęcamy na spacery, piesze, bądź rowerowe stoi pod furtką. Co gorsza nauczył się tą furtkę otwierać i chodzi samopas. Do chwili obecnej miałam świadomość, że sam na ulicę nie wyjdzie w tej chwili już się boję.  Dziś wypuściliśmy go o 6 rano, budził żeby się załatwić i niestety zrobił sobie kolejną wycieczkę. Tak wraca, ale mam wrażenie że przeszukuje wszystkie znane mu trasy w poszukiwaniu kota. Czy macie jakiś pomysł jak się zachowywać i co zrobić? Fenris najwyraźniej tęskni do zabawy z innymi zwierzętami, a w okolicy brak takich z którymi mógłby się bawić. Jak mam z nim postępować?

Offline

 

#2 2011-10-03 07:35:36

 haszczak

Administrator

5788206
Skąd: Dolny Śląsk
Zarejestrowany: 2008-04-22
Posty: 1232
Punktów :   
WWW

Re: Osowiałość i ucieczki

Jednym ze sposobów byłoby sprawienie mu towarzysza ale uważam, że to trochę za wcześnie...lepiej odchować jednego psiaka a dopiero potem pomyśleć o drugim. Podejrzewam, ze sam sobie z tym poradzi.

Nie boisz się puszczać psa samopas? Husky to łagodne psy ale nikt nie wie jak zachowa się dany pies w chwili zagrożenia. Mieszkasz na wsi. Czy nie pokusi się u sąsiadów na jakieś zwierzątka? Chyba nie chcesz mieć nieprzyjemności?


"Kto raz przygarnie Husky, albo nigdy nie powtórzy tego błędu, albo będzie miał ich całą gromadkę."

Offline

 

#3 2011-10-03 10:53:15

COLT

Użytkownik

1812817
Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2008-07-05
Posty: 624
Punktów :   

Re: Osowiałość i ucieczki

Ja bym furtkę, bramkę zamykała na klucz albo kłódkę bo nie chce Cię straszyć ale skoro piszesz ze szaleńców drogowych u was nie brakuje to obawiam się że Twój psiak skończy jak kot... Ja moich psów nigdy bym samych nie puściła, bo po pierwsze zadusiłyby kury, po drugie mogłyby już nie wrócic, po trzecie ktoś by sobie je mogł ,,przygarnąć". A wdodatku Twój pisak to jeszcze szczenie i potrzebuje bardzo duzo uwagi i nauki. Ja bym popróbowała odciągać go od myślenia o kocie i bawiłabym się z nim jakies szkolenie małe mu robić trzeba żeby miał cały czas zajęcie.


http://www.wilddogsteam.cba.pl

"Pies jest jedynym stworzeniem na ziemi, które kocha cię więcej niż siebie samego" - Josh Billings

Offline

 

#4 2011-10-03 12:09:26

 wikarola

Użytkownik

6093395
Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2011-03-12
Posty: 20
Punktów :   

Re: Osowiałość i ucieczki

Bardzo smutne jest to co piszesz, ze zwierzakiem w szczegolnosci z haskim jest jak z małym dzieckiem jesli  kochasz to pilnujesz non stop i nie zostawiasz na pastwe losu. Zwierze to duza odpowiedzialnosc jesli nie jestes w stanie upilnowac psa by nie wychodzil na ulice to powinnas znalezc mu taki dom w ktorym bedzie bezpieczny zanim skonczy tak jak kotek. ......  Na polskich drogach zbyt duzo zwerzakow juz zginelo z powodu nieodpowiedzialnosci włascicieli.

Offline

 

#5 2011-10-04 16:27:09

Sophyaa

Użytkownik

Zarejestrowany: 2011-10-01
Posty: 3
Punktów :   

Re: Osowiałość i ucieczki

Dziękuję wszystkim za odpowiedzi, chyba źle się w sumie wyraziłam. Więc jeszcze raz. Furtka jest zamknięta. Niestety mój zdolny piesek nauczył się ją otwierać. Dwa nie puszczam psa samopas. Wychodzi na smyczy zawsze, a luzem biega po naszym podwórku, lub na łące jeżeli nie ma w pobliżu innych zwierząt. Trzy problemem jest (odrobinę mniejszym w tej chwili) to, że bez względu na częstotliwość wyjść ( w tym kilometrówki przy rowerze), zabaw etc. nadal wychodzi poza ogrodzenie. Wycieczki Fenrisa ustabilizowały się do 1 wyjścia dziennie na sąsiadujące z naszą działką pole, chyba, że krowy akurat na nim są wtedy jest strasznie nieszczęśliwy zrezygnował z otwierania furtki ale niestety znalazł w to miejsce dziurę w płocie. Nie mogę jej zlokalizować, działka zarośnięta jak nie powiem co, 20 lat nikt tu nie mieszkał, powoli doprowadzamy ją do porządku, ale od groma pracy jeszcze zostało. Ogrodzenie jest w planach, tyle, że to kurcze prawie hektar. Wymyśliliśmy, żeby po prostu część z której korzystamy odgrodzić i tu już będzie pod Fenrisa czyli na 2 m i z wylewką, żeby nie przekopał. Ułatwieniem jest to, że częściowo wylewka już jest, częściowo nawet siatka. Na dzialce są 2 domy i skorzystamy z tego ogrodzenia które było między nimi. Wychodzi jedną stroną działki, za tzw drugim domem, "obrabia pole sąsiada" i wraca przez sad do furtki. Do ulicy jest kawałek, mamy osobny wjazd i drogę. Nie mogę też cały czas trzymać go w domu, piszczy jak mu się nie podoba. Mieszkamy na wsi, w okolicy tylko jedna z sąsiadek ma kury, tak już się zdążyli poznać nieopacznie weszły do naszego sadu. Całe szczęście sąsiadka spokojnie podeszła do faktu, by ich bardziej pilnować.
Myślałam o towarzystwie, znajomy ma roczną sukę do wydania, ale wiem, że nie dałabym rady ich razem upilnować. Tym bardziej, że niestety ona uwielbia przez płotki do sąsiadów wpadać. Na razie kombinuję jakieś koty. To nie będzie Rysiek fakt, ale kociak chowany też z psami może poskutkuje.
Nie wiem, co sądzicie na temat ciągnięcia przez Fenrisa opony? Czy on nie jest za mały jeszcze na to? Planuję mu to włączyć w codzienny rozkład zajęć.
I teraz osobno do wikaroli. Chyba nie masz podstaw do tego by mnie osądzać, ani mnie nie znasz, ani nie wiesz o mnie nic więcej ponad to, co  przeczytałaś, a i to chyba po łebkach. Gdyby mi nie zależało na tym, by problem rozwiązać nie pytałabym o radę.  Psiak jest cały dzień pod opieką, ja nie pracuję, więc mogę poświęcić mu dużo czasu, ale czasami muszę też jeść, sprzątać i gotować, a powiedzmy szczerze on na takie momenty czeka. Wracamy ze spaceru pada pod drzwiami, miska i "udaje" zmęczonego. 5 minut później już go nie ma. Tak było, w tej chwili wychodzi samopas tylko raz dziennie, ale to też za dużo. Wiem gdzie chodzi, nie wiem którędy wychodzi to  fakt, widzę go prawie cały czas, więc na ulicę nie wychodzi. Nawet w ciągu nocy, jeżeli zachce mu się wyjść załatwić ( to też mnie dziwi, bo już od dawna przesypiał całe noce, ostatnie wyjście ok 22:30 i do 6:00 spokój, w tej chwili budzi mnie tradycyjnie ok 1:00 złośnik mały) też jest pilnowany i zabierany do domu. I wybacz ale nie po walczyłam o to, by przeżył, żeby go teraz komukolwiek oddawać.
I na koniec jezcze jedno pytanie. Co robić kiedy wraca? Karać? A jeśli to w jaki sposób? Próbowałam dać mu do zrozumienia, że samowolka się źle kończy. Po powrocie został po prostu na 15 min przypięty do bramy. Nie wiem, czy to dobre rozwiązanie, bo może sobie do głowy wbije, że jak wróci to go nieprzyjemności będą czekać.

Ostatnio edytowany przez Sophyaa (2011-10-04 17:42:20)

Offline

 

#6 2011-10-05 07:27:01

 haszczak

Administrator

5788206
Skąd: Dolny Śląsk
Zarejestrowany: 2008-04-22
Posty: 1232
Punktów :   
WWW

Re: Osowiałość i ucieczki

Jeśli po powrocie będziesz go karać to tylko tyle zdziałasz, że będzie powrót kojarzył z czymś nieprzyjemnym...nie jet to więc dobry pomysł.

Na trening z oponą jest on jeszcze stanowczo za młody, jeszcze kształtują mu się kości...z tym musisz poczekać....


"Kto raz przygarnie Husky, albo nigdy nie powtórzy tego błędu, albo będzie miał ich całą gromadkę."

Offline

 

#7 2011-10-05 08:19:31

Sophyaa

Użytkownik

Zarejestrowany: 2011-10-01
Posty: 3
Punktów :   

Re: Osowiałość i ucieczki

Dziękuję, tak myślałam, że tak to sobie może zakodować więc tymczasowo rozmawiamy znaczy ja mówię, a Fenris, hmm czasami udaje, że jednak jest w miejscu gdzie nie słychać, Chociaż prawdę mówiąc na spokojnie przyjął to siedzenie, rozwalił się pod bramą i chyba czekał na kolejny spacer;)
Teraz leży rozwalony w kuchni i znęca się na patyku przytachanym z podwórka.
Co do opony szkoda. Myślałam, że to może być fajna forma zabawy dla niego. Przy czym miałam na myśli coś lekkiego, typu od roweru, może jakaś dętka. Tego mam tu do oporu, a, że ulubioną zabawą mojego skarba ostatnio jest ganianie buta na sznurku (zaczyna pogryzać wszystko a but, zwłaszcza jak trzeba na niego zapolować jest do tego idealny) chciałam mu to trochę urozmaicić. Zaczynam tęsknić do czasów, gdy przekopywał ogródek w poszukiwaniu kretów. Niestety krety się już wyniosły, żaby też, myszki na dworze nie uświadczysz ...wprowadziły się do domu, ale tu je niestety olewa
Pozostaje mieć nadzieję, że w końcu sytuacja wróci do normy. Już jest dużo lepiej nie wygląda jak chodząca depresja. Choć nie powiem obawiam się ,że jednak nadal będzie szukał wrażeń na własną rękę.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl