Syberian Husky - nasz ulubieniec
Piszcie o swoich sukcesach i porażkach w wychowywaniu Waszych pupili
Offline
Moim sukcesem jest to, że na razie moje sunie nie uciekają. Puszczam je prawie wszędzie i zawsze wracają czemu dziwią się inni właściciele haszczaków.Czasami jest tak, że biegają dookoła mnie i muszę używać różnych podstępów żeby je złapać ale ostatnio jest coraz lepiej.
Offline
Nam jak któraś ucieknie to się strasznie stresuję. Samochody i dziury w ogródkach u sąsiadów to zaraz moje wizje . Czasami chyba przesadzam
Offline
Ja będąc na działce puszczałam mojego parę razy na polach ale pod kontrolą i z kieszenią pełną smakołyków:)
Najgorsze jest to że jak go wołam to On wogóle nie reaguje tj by nie słyszał! i juz wiem ze "smakołyki "przegrywają w porównaniu z myszami i kretami na polu:)
Też mnie to stresuje ze nie wróci,ma zawieszke z numerem telefonu jakby co.
Czasami jednak się zastanawiam czy genealnie opinia o Huskich nie jest popsuta przez osoby które trafiły na tą rasę przypadkowo.
Nie chcę zapeszac ale uważam ze generalnie "przyjęło się" że Husky uciekają,a tak naprwdę każdy pies może zwiać!
Każdy pies mysliwski poleci za zwierzyną,miałam juz takie doświadczenie z moim welshterierem [*],zwiewała za sarnami itp ale zawsze wracała nawet po 15 minutach.
A o Huskych tyle sie naczytałam ze jak King odbiegnie ode mnie na 20 metrów to juz mam stresa ze ucieka!
O poprzednim nie czytałam za wiele bo były to tzw cięzkie czasy ze jeszcze nikt nie wiedział co to internet.
500m dla huskiego to naprawdę nie wiele,ponoc te psy maja świetna orientacje w terenie.
Na razie puszczam go b. ostrożnie,głównie jak ma psie towarzystwo.Ale jak już go puszczam to wierzę ze nie zwieje,straram sie nie umacniać mysli o ucieczkach itp by to nas nie spotkało.
Z drugiej strony czy nie uważacie ze pies trzymany tylko i wyłacznie na smyczy zwieje jak tylko nadazy sie okazja i poczuje że nie jest przywiazany sznurkiem do swojego pana??
Offline
Użytkownik
moje jak chca isc na dwor,podczas zabawy ,na treningach jak jedziemy do Torunia i spotykamy sie z innymi psiakami i te wyja,ale ot tak aby wyc to baaardzo rzadko
Offline
A wiecie,że mój Kinguś nigdy nie wył ?
Przyznam,że chciałabym to usłyszeć Zdaża mu się szczeknąć zwłaszcza jak się nie może doczekać jedzonka,albo bardzo chce się bawić
Offline
Mona wyła tylko pierwszą noc w domu, natomiast Yuce zdarza się to częściej
Offline
Kev przepięknie wyje do budzika, ale tylko do jednego (zresztą ten sygnał tez mnie denerwuje) oraz na melodię samochodu z lodami. Cudo, aż dzieciaki zwiewają. Najfajniejsze było, jak próbował tonację głosu! Ale mieliśmy ubaw.
Offline
mnie do tej pory udało sie Colta nauczyć pięknie siad waruj i zostan tyle ze jak jest na spacerze to niewiele to daje bo koledzy jego są nie do przebicia
Offline
ja swojego psiaka nie spuszczam po za podwórkiem, nawet na polach bo jak by nie było jest szansa, że może uciec. Po za tym kręci się wiele bezpańskich i pańskich psów - w każdym wypadku wrogo do nas nastawionych. W tamtym roku np. wyszedłem z Syberem w 2 dzień świąt Zmarłych po południu do centrum i zostaliśmy napadnięci przez pittbula ;(, który był bez obroży, smyczy, kagańca no i właściciela. ( mój pies miał to wszystko). I w mieście było dużo ludzi. Wobec tamtego psa byłem poprostu bezsilny, ponieważ siła nacisku szczęki wynosi u niego kilka tony, po za tym wiadomo, że jest to rasa nastawiona na walki i zabijanie. Mój Syber był przez `15 min gryziony, tamten pies długo trzymał się mojego uwieszony na szyi. Mimo mocnych kopniaków i faceta z Marynarki wojennej próba rozdzielenia nie powiodła się. W końcu złapałem pittbula za szyję i maxymalnie odciągałem go chyba na pół metra ale to nic nie dało. Człowiek z marynarki udezył go chyba torbą i schronilismy się w sklepie do czasu przyjazdu policji. Skończyło się na tym ze psa zabrali do schroniska, ja miałem poszarpaną i nieruchomą lewą dłoń, a mój piesek nie mógł chodzić sprawnie przez miesiąc i był wyczerpany. Juz szczegółów nie będe opisywał bo jest to dla ,mnie sprawa strasznie nieprzyjemna i bardzo przykra. I tak to cód ze Syber wyszedł z tego cało i przeżył to. OD tamtej pory z obawy przed psami agresywnymi jestem uzbrojony w pałkę lub cos czym mógłbym poskromić atakujące psy. swojego psa chyba nigdy nie spuszczę, ponieważ takich psów bezpańskich jest naprawdę dużo. Sorki, ze tak sie rozpisałem i nie na temat . Zato piesek lata sobie do woli po ogrodzie i podwórzu, bo mam kawał placu. Oczywiście spacery, treningi itp są codziennie bez zmian.
pozdrawiam
Offline
Ja początkowo chodziłam z paralizatorem lub taką pałką wysuwaną bo to czy pies jest na smyczy czy nie nie chroni go przed atakiem ze strony jakiegoś agresora.
Ostatnio jakos odpuściłam sobie te narzędzia "zbrodni" ale po tym co piszesz chyba jednak do tego wrócę.
A w kwesti spuszczania to Starszego nie puszczam raczej no chyba ze w zabawie z innymi psami,Artur natomiast mały łobuz ale szalenie inteligentny (ponoc ten tym tak ma ) od 8-go tyg nie chodził na smyczy lub b.rzadko i słucha się oraz reaguje rewelacyjnie
Offline
no tych agresorów wszędzie jest zaskakująco dużo niestety. Z " narzędziem"zbrodni" chodzę dopiero od czasu tamtej sytuacji. Wcześniej było jakoś bezpieczniej i nie myślałem, że coś się moze stać. Poprostu nie można czuć się bezpiecznie nawet po za miastem ;/
Offline
Użytkownik
o cholipa ale straszna opowiesc ,,,ja to chyba ze strachu zawału bym dostała...
mojego 2 razy napadł pies i oba były wilczórami...
no i Roki nie lubi juz tej rasy
i sam jest wrogo nastawiony raczej do niej
Ostatnio edytowany przez kostka (2009-01-15 13:19:01)
Offline